Kindle Paperwhite – moje nowe maleństwo
Kiedy znajoma poinformowała mnie, że w Londynie mają w sprzedaży nowe Kindle, nie zastanawiałem się ani chwili. Jestem biedniejszy o sto funtów, ale bogatszy o urządzenie, które jest o niebo lepsze od poprzedniego modelu.
W starszym modelu po prawej tak po środku ekranu możecie dojrzeć niewielką smugę. Samo mi się to zrobiło. Po prostu pada ekran. Kolejny w ostatnich miesiącach. Na szczęście dla mnie jest to powód do radości, bo po jakichś 4 minutach rozmowy z Amazon na czacie, dostałem informację, że za 3 dni przyjdzie do mnie nowy model. Będę miał dwa Kindle. Jeden dam komuś na gwiazdkę.
Co robić z zepsutym Kindle i jak uzyskać za darmo nowy.
O Kindle już sporo pisałem, zawsze zachwalając, czasami nawet w mocnych słowach gasząc konkurencję i zaraz po premierze Paperwhite byłem przekonany, że ten produkt musi dostać notę „perfect lifestyle”, a w najgorszym wypadku trzy gwiazdki.
Sam się zdziwiłem, że mojemu maleństwu mogę dać tylko dwie, bo o ile jego doskonałość bardzo mocno budują Idea i Emotion, o tyle w Style i Touch pozostawia wiele do życzenia.
Kindle Paperwhite jest ładny i brawa za odwagę, że zdecydowali się pozbawić go przycisków. Jest w pełni dotykowy. Niestety to się nie sprawdza. Interfejs jest trochę toporny, poruszanie po sprzęcie nieintuicyjne. Do tego zawsze irytowała mnie wielkość. 6 cali to mało. Trochę ratuje sprawę „landscape mode”, ale tylko trochę, bo np. gazet w tym trybie czytać się nie da.
Jest cięższy od poprzednika, ma gorszą tylną obudowę. Poprzednia miała lepszą przyczepność, była gumowata, ta zaś jest dosyć śliska, co z pewnością pozytywnie wpłynie na sprzedaż coverów.
Nie bardzo rozumiem, dlaczego za każdym razem jak go włączam, widzę napis „collecting information. May take a min… Will restart when done. Please wait..”. Włączanie urządzenie trwa ok 2 minut, co jest totalnym nieporozumieniem. Irytujące jest też otwieranie książki. Proces ten trwa ok 10 sekund. O jakieś 9 sekund za długo.
Idea Paperwhite to strzał w dziesiątkę i dla podświetlanego ekranu warto kupić nowy model. Do starego już na pewno nie wrócę, zresztą zawsze mnie wkurzała ta szarość. Także w drukowanych książkach, dlatego w mojej też macie mocno biały papier. Teraz i Kindle jest biały i przyjemność z czytania o niebo lepsza. Niestety jest niedopracowany, bo u dołu widać czarne smugi i jest tak we wszystkich modelach, a na rogach można dostrzec przebijające się spomiędzy szparek światło. Przy czytaniu to nie przeszkadza, ale szczegóły tworzą całość i te wady świadczą o niechlujstwie Amazona.
W dalszym ciągu firma nie poradziła sobie z numeracją stron. Mamy informację, w ilu procentach jest książka przeczytana oraz w jakiej lokacji się znajduje. Przykładowo jestem na 221 stronie książki, mającej 900 stron i jest napisane, że to lokacja 4671. Mówi mi to tyle co nic.
Przekonałem się do ekranu dotykowego, bo przy czytaniu nie przeszkadza i nie rozprasza tak, jak boczne guziki. Niestety bardzo często dochodzi do przypadkowych kliknięć. I niestety sam ekran – jak na dzisiejsze czasy – jest archaiczny. Powolny, czasami nie łapie puknięcia palcem, o jakichkolwiek płynnych gestach, przesuwaniu, powiększaniu i pomniejszani trzeba zapomnieć. W dobie tabletów tak nie powinno być.
Nie ma żadnych problemów z wyświetlaniem polskich ogonków, co widać na powyższych zdjęciach.
Nie ma żadnych problemów z czytaniem prasy, poza drobnym szczegółem, że nie uświadczycie tam nic poza Gazetą Wyborczą, Polityką i Tygodnikiem Powszechnym. No widać, kto w dobie internetu idzie z duchem czasu. Oczywiście za wszystko trzeba płacić. Jeśli ktoś ma dobry smartfon lub tablet, to na pewno nie będzie korzystał oferty wydawnictw.
Reasumując, Amazon ma jeszcze bardzo wiele do zrobienia, aby stworzyć idealny czytnik. Kocham Kindle, nie wiem czy już wymyślono coś lepszego, pewnie konkurencja nadrobiła zaległości i jeśli za rok nie ulepszą tego modelu, a przynajmniej nie poprawią niedoróbek, to mogą się niemile rozczarować wynikami sprzedaży.
Kindle Paperwhite będę używał o wiele częściej niż poprzedni model, dlatego polecam go, jest wart każdego funta, dolara i euro, ale to w dalszym ciągu jest model, który doskonały będzie. Może kiedyś. A najpewniej nigdy, bo coś mi mówi, że przyszłość i tak należy do tabletów.